1. Trasa
Droga do zoo nie była jakaś skomplikowana ale na piechotę za daleko :). W pewnym momencie pokazują się już znaki naprowadzające więc problemów z dotarciem nie było. Na miejscu fajny i duży parking plus pani parkingowa bardzo pomocna przy znalezieniu wolnego miejsca. Odległość zoo od parkingu nie duża, spokojnym spacerkiem kilkadziesiąt kroków przez przyjemny dla oka park.
2. Ceny
Do głównych kosztów wycieczki należy zaliczyć koszt paliwa oraz stosunkowo nie drogie (wg mnie) bilety wstępu. Dorośli chyba 8 euro za osobę, syn za darmo, a córka za chyba 4 euro. Przy większej ilości osób pewnie można pokombinować z biletami rodzinnymi lub jakiś mały bilecik wycieczkowy. Nie mówię że na pewno tak jest ale raczej chyba tak.
Dodatkowe płatne atrakcje jak zazwyczaj bywa w takich miejscach to zakup maskotki lub jakiejś innej pamiątki. Pierwszy stragan od razu przed jeszcze wejściem do ogrodu a kolejne już wewnątrz ustawione.
Jeżeli ktoś chciałby zaoszczędzić lub starannie dba o dietę rodziny to może wziąć prowiant ze sobą, a jak ktoś lubi Wursty niemieckie to na miejscu były one przygotowywane i w dość tradycyjnych cenach, chyba 2,5 euro za szt. My jednak nie skorzystaliśmy z tej atrakcji.
Nie wiem czy jest tak zawsze ale np. malowanie twarzy dziecka było za darmo, niestety nie skorzystaliśmy z tego ponieważ kolejka była ogromna. W samym centrum zoo stało auto z darmową wodą, do wyboru gazowana lub niegazowana. Dla dorosłych w kubkach jednorazowych, za to dla dzieci i bidonach. Fajnie pomyślane, przynajmniej pociechy się nie pooblewają jak to zazwyczaj bywa.
3. Czas - nam zwiedzanie zajęło dobre 2 godz. Nie obeszliśmy wszystkich klatek ze zwierzętami, niektóre żeśmy pominęli. Ostatnie pół godz nawet można powiedzieć że przeszliśmy po najmniejszej linii oporu i wprost do wyjścia. Przypuszczam, że jakbyśmy chcieli obejść wszystko to jeszcze ze dwie godz musielibyśmy na to poświęcić.
Dużo było pawilonów do których nawet nie wchodziliśmy ze względu na zapach....woleliśmy być na świeżym powietrzu :)
4. Atrakcje dla syna.
W sumie to nic go nie zainteresowało bardziej niż butelka z mlekiem. Zwierzęta były trochę za daleko aby tak mały szkrab mógł zawiesić na czymś oko.
5. Atrakcje dla córki.
W sumie to Gusia zatrzymywała się przy każdej z klatek i próbowała wyszukać zwierzaka. Dla niej była to wycieczka bardziej poznawcza, dużo było pytań w stylu: "mamuś a co to za zwierze?", "mamuś a co to zwierzątko je?". Niektóre nazywała po swojemu, niektóre poznawała. Bardzo żałowałam że ja jako mama nie umiem ich niemieckich nazw, tak aby już pomału wpajać jej wiedzę.
Interesujący był też plac zabaw znajdujący się w samym centrum ogrodu. Niestety było na nim tyle dzieci, że córka z przykrością z niego nie skorzystała. Bezpłatną atrakcją też było malowanie twarzy. Siedziały dwie miłe panie i z anielską cierpliwością ruchem małego pędzelka ozdabiały kolejne twarze. Tu również kolejka była ogromna, podejrzewam że dodatkowe przynajmniej pół godz musielibyśmy tu doliczyć aby skorzystać - ze względu na Bambisia nie mogliśmy sobie na to pozwolić.
6. Wycieczka okiem rodzica.
W sumie to dla rodzica liczy się najbardziej radość dzieci. Moja córka była naprawdę szczęśliwa więc i mi się podobało. Mniej atrakcyjne były dla mnie górki, w szczególności gdy miałam pokonać je wózkiem. Dość strome i stosunkowo dużo ich było. Utrudnieniem okazała się też trasa wysypana korą drzewną, no ale cóż wymagać skoro jest się w ogrodzie zoologicznym. Większość trasy była odpowiednio utwardzona i przyjemna do pokonania. Końcówkę trasy córka pokonała na rękach taty bo nawet my dorośli byliśmy już zmęczeni chodzeniem.
Największe wrażenie ze wszystkich zwierząt zrobiły na nas foki - było je słychać już z oddali, przepływały z jednego basenu do drugiego co było nawet zabawne. No i oczywiście kotowate, piękna czarna puma wylegiwała się w słońcu a małe biegało po drzewie. Król zwierząt też się zaprezentował z odpowiednią galanterią - bardzo pomysłowa klatka jest dla niego skonstruowana. Mimo tych wszystkich krzaków znajdujących się w jego boksie zaprezentował swój majestat przez szybę która znajdowała się na jego trasie. Niestety nie zdążyłam zrobić pięknego zdjęcia ponieważ byłam przy wózku syna :/
7. Okiem całej rodziny
Podsumowując całą wycieczkę siedząc już w aucie w drodze powrotnej ogólne wrażenia były bardzo pozytywne. Nawdychaliśmy się świeżego powietrza (nie wliczając tego z zamkniętych boksów), przez co obiad w domu był zjedzony bardzo szybko i z apetytem :) Byliśmy tam około godz 12, wyjeżdżając stamtąd o 14. Ucieszyliśmy się że wybraliśmy porę przed obiadem a nie tak jak większość po obiedzie ponieważ kolejka samochodów nie miała już końca. Ludzie w autach czekali na wolne miejsce parkingowe a panie nie wpuszczały większej ilości aut niż było przewidzianych na to miejsc. Ciężko też byłoby znaleźć jakieś miejsce poza parkingiem ponieważ zoo znajduję się między budynkami.
8. Ocena wycieczki.
Ja daję dobrą i mocną 8.
Nie ukrywam, że do porównania mam tylko wrocławskie zoo. Jak Bambiś będzie większy i zaczną go interesować zwierzęta to wybierzemy się tam jeszcze raz. Polecam na słoneczną niedzielę.
2. Ceny
Do głównych kosztów wycieczki należy zaliczyć koszt paliwa oraz stosunkowo nie drogie (wg mnie) bilety wstępu. Dorośli chyba 8 euro za osobę, syn za darmo, a córka za chyba 4 euro. Przy większej ilości osób pewnie można pokombinować z biletami rodzinnymi lub jakiś mały bilecik wycieczkowy. Nie mówię że na pewno tak jest ale raczej chyba tak.
Dodatkowe płatne atrakcje jak zazwyczaj bywa w takich miejscach to zakup maskotki lub jakiejś innej pamiątki. Pierwszy stragan od razu przed jeszcze wejściem do ogrodu a kolejne już wewnątrz ustawione.
Jeżeli ktoś chciałby zaoszczędzić lub starannie dba o dietę rodziny to może wziąć prowiant ze sobą, a jak ktoś lubi Wursty niemieckie to na miejscu były one przygotowywane i w dość tradycyjnych cenach, chyba 2,5 euro za szt. My jednak nie skorzystaliśmy z tej atrakcji.
Nie wiem czy jest tak zawsze ale np. malowanie twarzy dziecka było za darmo, niestety nie skorzystaliśmy z tego ponieważ kolejka była ogromna. W samym centrum zoo stało auto z darmową wodą, do wyboru gazowana lub niegazowana. Dla dorosłych w kubkach jednorazowych, za to dla dzieci i bidonach. Fajnie pomyślane, przynajmniej pociechy się nie pooblewają jak to zazwyczaj bywa.
3. Czas - nam zwiedzanie zajęło dobre 2 godz. Nie obeszliśmy wszystkich klatek ze zwierzętami, niektóre żeśmy pominęli. Ostatnie pół godz nawet można powiedzieć że przeszliśmy po najmniejszej linii oporu i wprost do wyjścia. Przypuszczam, że jakbyśmy chcieli obejść wszystko to jeszcze ze dwie godz musielibyśmy na to poświęcić.
Dużo było pawilonów do których nawet nie wchodziliśmy ze względu na zapach....woleliśmy być na świeżym powietrzu :)
4. Atrakcje dla syna.
W sumie to nic go nie zainteresowało bardziej niż butelka z mlekiem. Zwierzęta były trochę za daleko aby tak mały szkrab mógł zawiesić na czymś oko.
5. Atrakcje dla córki.
W sumie to Gusia zatrzymywała się przy każdej z klatek i próbowała wyszukać zwierzaka. Dla niej była to wycieczka bardziej poznawcza, dużo było pytań w stylu: "mamuś a co to za zwierze?", "mamuś a co to zwierzątko je?". Niektóre nazywała po swojemu, niektóre poznawała. Bardzo żałowałam że ja jako mama nie umiem ich niemieckich nazw, tak aby już pomału wpajać jej wiedzę.
Interesujący był też plac zabaw znajdujący się w samym centrum ogrodu. Niestety było na nim tyle dzieci, że córka z przykrością z niego nie skorzystała. Bezpłatną atrakcją też było malowanie twarzy. Siedziały dwie miłe panie i z anielską cierpliwością ruchem małego pędzelka ozdabiały kolejne twarze. Tu również kolejka była ogromna, podejrzewam że dodatkowe przynajmniej pół godz musielibyśmy tu doliczyć aby skorzystać - ze względu na Bambisia nie mogliśmy sobie na to pozwolić.
6. Wycieczka okiem rodzica.
W sumie to dla rodzica liczy się najbardziej radość dzieci. Moja córka była naprawdę szczęśliwa więc i mi się podobało. Mniej atrakcyjne były dla mnie górki, w szczególności gdy miałam pokonać je wózkiem. Dość strome i stosunkowo dużo ich było. Utrudnieniem okazała się też trasa wysypana korą drzewną, no ale cóż wymagać skoro jest się w ogrodzie zoologicznym. Większość trasy była odpowiednio utwardzona i przyjemna do pokonania. Końcówkę trasy córka pokonała na rękach taty bo nawet my dorośli byliśmy już zmęczeni chodzeniem.
Największe wrażenie ze wszystkich zwierząt zrobiły na nas foki - było je słychać już z oddali, przepływały z jednego basenu do drugiego co było nawet zabawne. No i oczywiście kotowate, piękna czarna puma wylegiwała się w słońcu a małe biegało po drzewie. Król zwierząt też się zaprezentował z odpowiednią galanterią - bardzo pomysłowa klatka jest dla niego skonstruowana. Mimo tych wszystkich krzaków znajdujących się w jego boksie zaprezentował swój majestat przez szybę która znajdowała się na jego trasie. Niestety nie zdążyłam zrobić pięknego zdjęcia ponieważ byłam przy wózku syna :/
7. Okiem całej rodziny
Podsumowując całą wycieczkę siedząc już w aucie w drodze powrotnej ogólne wrażenia były bardzo pozytywne. Nawdychaliśmy się świeżego powietrza (nie wliczając tego z zamkniętych boksów), przez co obiad w domu był zjedzony bardzo szybko i z apetytem :) Byliśmy tam około godz 12, wyjeżdżając stamtąd o 14. Ucieszyliśmy się że wybraliśmy porę przed obiadem a nie tak jak większość po obiedzie ponieważ kolejka samochodów nie miała już końca. Ludzie w autach czekali na wolne miejsce parkingowe a panie nie wpuszczały większej ilości aut niż było przewidzianych na to miejsc. Ciężko też byłoby znaleźć jakieś miejsce poza parkingiem ponieważ zoo znajduję się między budynkami.
8. Ocena wycieczki.
Ja daję dobrą i mocną 8.
Nie ukrywam, że do porównania mam tylko wrocławskie zoo. Jak Bambiś będzie większy i zaczną go interesować zwierzęta to wybierzemy się tam jeszcze raz. Polecam na słoneczną niedzielę.










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz